sobota, 10 grudnia 2011

O kobiecie

Ove, mój drogi Współpisaczu, pozwól, że zatrzymam pewną myśl i pozwolę jej wypłynąć w obliczu Twojej nieocenionej uwagi. O pewnej potencjalnej kobiecie, mieszkance Europy Środkowej, mówiącej w języku przedziwnym i mocno niezrozumiałym dla reszty świata.
Bo widzisz, najfajniejsze w kobiecie w pewnym wieku jest to, że gdy ma dużo czasu w sobotnie popołudnie, może być czym tylko zechce. Na poziomie kwantowym może być dokładnie wszystkim, zanim zdecyduje się być kimś konkretnym, odmierzalnym i namacalnym, nawet jeśli tym odmierzającym ją i nadającym jej formalny kształt miałaby być ona sama. Może po południu piec ciasto i gotować kapustę, bo dlaczego nie. Tak po prostu. Pozwolić zapachowi kiszonej kapusty pomieszanej ze słodką wanilią wnikać do szafy z ubraniami, w rękawy zimowych płaszczy i między książki - mimo iż mogłaby w tym czasie ćwiczyć jogę, gimnastykować się - czyniąc się atrakcyjniejszą w swoich własnych oczach, jako że te są nieobiektywnie najcenniejsze; nakładać na twarz regenerująco-ściągające maseczki, depilować miejsca nieodmiennie owłosione, nakładać farbę dodającą jej włosom olśniewającego blasku. Jednym słowem, mogłaby - jak to studziesięcioprocentowa kobieta - czynić życie radośnie próżnym. Mogłaby do sobotniego popołudnia podejść bardzo twórczo i przygotować jakiś zarys planu na zbliżające się święta. W końcu te, jak co roku o tej samej porze, zbliżają się krokami siedmiomilowymi, a przecież nikt nie lubi budzić się z ręką w nocniku za pięć dwunasta, gdy szał przedświąteczny obejmuje również domowego kota i rybki akwariowe. OK, powiedzmy, że uznała, że jeszcze daleko jest do świąt, że nie ma powodów, by robić jakieś gwałtowne podskoki i wychodzić przed szereg własnych pragnień. Powiedzmy, że kobieta sobotnia decyduje się na mało twórczy brak decyzji. Co zatem robi, zadajesz sobie pytanie i natychmiast na nie odpowiadasz (jak to co? leni się i gnuśnieje!) nie czekając na odpowiedź. Otóż, nie do końca tak jest, albowiem k o b i e t a    s i e d z i. Z pełną powagi świadomością tego siedzenia. Prawdziwy zazen w kraju nad Wisłą. Na kanapie siedzi, żeby nie było, że opanowała jakieś fakirze sztuczki i potrafi tak sobie od niechcenia siedzieć na twardej podłodze. Siedzi zatem miękko i wygodnie na w/w kanapie, z podwiniętymi nogami, niestety wciąż z cieniami pod oczami, za to przykryta ciepłym, miękkim kocem. Siedzi pod lampą, której matowe światło wpływa na nią wielce kojąco i mrucząco. Zdecydowała się całym swoim jestestwem celebrować siedzenie. Nie, że od razu włączy sobie TV. Piloty leżą za daleko. Nie jest też tak, że zaraz sięgnie po jakąś lekturę, bo jak to tak tylko ma siedzieć?! Ktoś, kto by ją w tej chwili podglądał przez dziurkę od klucza pomyślałby sobie, że skoro kobieta już tak sobie siedzi bezczynnie i bez powodu, to chyba nie będzie jej trudno ściągnąć z przybocznego stolika jedną z dwudziestu dwóch książek, by tym samym dokarmić ciągle niedojedzony umysł. Ha! Gdybyś i Ty tak myślał, byłbyś w dużym błędzie. Kobieta bowiem myśli sobie, że chciałaby może i coś przeczytać, ale z tych dwudziestu dwóch lektur tylko dwie jej aktualnie nie interesują. Zatem na co miałaby się zdecydować? Jak myślisz? Na którą konkretnie książkę z tych dwudziestu interesujących?
Myślę, że zdecyduje się... na dalsze siedzenie. I już jej zazdroszczę. A wiesz dlaczego? Bo dziś - gdy tak sobie siedzi dla samego siedzenia na wygodnej kanapie, a sama kanapa stoi blisko ciepłego kaloryfera - może być dziś nieatrakcyjna i nudna do szpiku kości i nikt, dosłownie NIKT jej w tym nie przeszkodzi.
Za to, w jej głowie, w której rządzi wielość wszechświatów, nastąpi natychmiastowe przeniesienie jej kobiecego istnienia w sobie tylko znane i lubiane miejsce. Potem w kolejne i kolejne. A potem, w myśl zasady, że energia w doskonałej próżni może zrodzić się z niczego i w myśl drugiej zasady, którą kobieta leniwa sprokurowała na poparcie swoich śmiałych tez: że im szybciej porusza się miedzy mentalnymi wszechświatami, tym... wolniej się starzeje - wstanie z kanapy i stanie się jedną konkretną formą. Wysoce odmłodzoną. Na przykład znów będzie panią swego domu i wyciągnie ciasto z piekarnika uśmiechając się promiennie, jakby właśnie odebrała oskarową statuetkę.
Gdyby chcieć Ci ten stan szczęśliwego siedzenia przybliżyć, posłużę się pewną wymowną obrazkową melodią, w której najbardziej wewnętrzny stan Kobiety, Która Siedzi pokrywa się z widokiem kobiety, która... leży.



A co robią chłopaki w pewnym wieku, gdy mają za dużo czasu? Polerują swoje narzędzia? Liczą gwoździe? Bawią się w głównych strategów wojennych i szykują zasadzki na terrorystów?
Nie zatrzymuj tej wiedzy dla siebie, mój drogi Ove, wszak dzielenie z bliźnimi uszlachetnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz